wtorek, 24 marca 2020

266. Miechunki v 5.

 Z powodu grypy (tak mi się wydaje, bo testów nie miałam robionych) zostałam ,,udomowiona'' na dwa tygodnie. Pierwszy tydzień w zasadzie spędziłam w łóżku izolując się od najbliższych na tyle, na ile to było możliwe. W tym tygodniu funkcjonuję juz całkiem nieźle, a w poniedziąłek wracam do pracy. Szkoły w Anglii są już od tego tygodnia zamknięte. Wczoraj wprowadzono kolejne restrykcje odnośnie zakazu opuszczania domów. Wykorzystuję wolny czas tak, jak tylko mogę. Pomidorki i inne rośliny, które tego wymagały zostały przepikowane, zrobiłam osiem szydełkowych pisanek na jajkach akrylowych, które pokażę w innym poście. Kolejny raz wróciłam do miechunek walcząc zawzięcie z konturami, których akurat w tym hafcie nie brakuje. Dzisiaj zaprezentuję koleją odsłonę mojej pracy.  






Na koniec jeszcze dawka czarnego humoru.
Splatam warkocza córci, gdy ta zaczyna zabawę: 
- coś w pobliżu, coś w poblizu na literę k! 
Wymieniam kilka rzeczy, ale nie trafiam.
Z drugiego pokoju syn krzyczy - KORONAWIRUS!!!

Dbajcie o siebie i swoje rodziny, nie ryzykujcie niepotrzebnie. Dużo zdrowia! 

niedziela, 15 marca 2020

265. Book day.


 W piątek 6 marca w szkole, do której uczęszczają moje dzieci odbył się dzień ksiązki. Uczniowie mieli się przebrać za jakąś postać z ulubionej książki. Jak co roku za najlepszy strój w klasie przyznawana była nagroda, oczywiście w postaci książeczki.
Postanowiłam tym razem stanąć na wysokości zadania i samodzielnie przygotować dzieciom stroje. Po trochu też dlatego, że dość mam tych wszystkich sklepowych standardówek.

 Julcia została papugą Polly z książki ,,The Story of Doctor Dolittle'' a Wojtek był Piotrem z ,,Opowieści z Narni''.

 Pomysł na skrzydła papugi znalazłam w internecie. Nie przypuszczałam , że aż tyle czasu mi to zajmie! Wpakowałam się z tym strojem jak śliwka w kompot.
Wycinanie pojedynczych ,,piórek'', przyszywanie ich i jeszcze na koniec podklejanie klejem na gorąco sprawiało, że momentami żałowałam, że się za to zabrałam.
 Najpierw uszyłam tunkię z polaru, który kupiłam na Ebayu.
 Zrobiłam sobie szablon biorąc miarę z kupionej tunki córki na połowę przodu i tyłu oraz rękaw. Dodałam po ok.0,5cm z każdej strony i tak skroiłam materiał . Wszystko pozszywałam i doszyłam gotowe już skrzydła. Do tego zrobiłam maskę z kartonu i kolorowych piórek.
 Wysiłek się opłacił, bo córcia zajęła pierwsze miejsce w klasie i mogła wybrac sobie jedną z dwóch przygotowanych książeczek. Żeby było ciekawiej wybrała taką, którą już w domu miała :)
 Ze strojem syna nie było aż tyle roboty. Kolczugę szyłam ręcznie bo materiał zbudowany z maleńkich kółeczek (również kupiony na Ebayu) był dla maszyny ciężkostarwny ;) Tarczę zrobił mąż, bo to przecież męska sprawa! Tarcza powstała z czterech warstw tektury, dwóch skórzanych pasków - do trzymania tarczy, kleju do drewna, srebrnej farby w sprayu i lwa wyciętego z czerwonego papieru znalezionego w internecie i wydrukowanego. Do tego miecz kupiony kiedyś na wakacjach w Polsce i mamy pasek do spodni :)
Z korony czy też hełmu rycerskiego zrezygnowalismy.













 Do następnego razu :)