Czytanie bajek przed snem Wojtusiowi,
a teraz przy okazji także Julii stało się codziennym rytuałem.
Synek jest już w takim wieku, że ładnie słucha, wyobraża sobie
różne rzeczy i zadaje sporo pytań :)
Niestety, naszym zdaniem nie wszystkie
bajki, z różnych powodów nadają się do czytania dzieciom.
Seria książeczek o żółwiu
Franklinie wybrana i zakupiona przez tatusia jest godna polecenia.
W jednej z nich Franklin wraz ze swoim
przyjacielem Misiem pieką ciasteczka, którymi mają się podzielić
ze swoimi siostrami...
Nie będę dalej opisywać jak się
historia potoczyła, bo przecież mogłabym komuś popsuć
przyjemność czytania :)))
Wracając jednak do ciasteczek, to po
przeczytaniu bajki zapadła decyzja, że musimy takie upiec.
Nic trudnego, bo przepis jest w
książeczce. Całe szczęście, że tym razem Franklin zdecydował
się na ciasteczka bez muszek :)))
Następnego dnia dokupiliśmy brakujące
składniki i zabraliśmy się ostro do roboty :)
Wojtuś w największym skupieniu
odmierzał, mieszał wszystkie składniki i formował ciasteczka :)
W iście ekspresowym tempie powstało
sporo chrupiących, smacznych ciasteczek, którymi zajadała się
cała nasza rodzina :)
Jeszcze prośba: kliknijcie proszę na
świnkę, która jest na pasku bocznym w prawym, górnym rogu. Może
ktoś będzie mógł pomóc w taki, czy inny sposób...