wtorek, 11 listopada 2014

140. Moherowo – storczykowe sprawy ;)

  Całkiem normalna (a może tylko w moim mniemaniu) zależność – im dłuższa przerwa w blogowaniu, tym trudniej sklecić te kilka zdań, poukładać rozbiegane myśli w jedną w miarę logiczną całość, tak aby dało się co nieco napisać.
Znowu mnie tu trochę nie było i aż trudno uwierzyć w to, jak ten czas szybko leci. To nie tak, że zupełnie nie miałam o czym pisać, bo przecież to i owo w tak zwanym międzyczasie się wydarzyło, ale niestety zabrakło czasu na blogową prezentację. Były czwarte urodziny Wojtusia, pierwsze Julii, a i liska po odrobince przybywało. Podjęłam też męską decyzję sprucia mojej prawie ukończonej Echo Flower, bo uznałam, że zbyt duża ilość błędów nie pozwoli mi patrzeć na nią przychylnym okiem :)
Czy żałuję poświęconego na nią czasu? - otóż nie!, bo przecież uczę się dziergania drogą prób i błędów. Przyjdzie odpowiedniejszy czas na tego typu robótki :)

Powstał też mój pierwszy chlebek na zakwasie, który to wspaniałomyślnie podarowała mi koleżanka, i który stał się nierozłączną częścią mojej lodówki :)

  Obecnie dalej, uparcie jak koń pod górkę haftuję liska. Nadszedł czas na moher a w moim przypadku raczej coś co ma go przypominać. Kupiłam Fuzzy Stuff z dodatkiem błyszczącej nitki i efekt jest całkiem fajny. Haftowanie czymś takim jest nieco mniej przyjemne niż zwykłą muliną DMC, ale jak trzeba to trzeba :) 




 


  Od września za sprawą koleżanki stałam się właścicielką niebieskiego storczyka, który cały czas cieszy moje oko pięknymi kwiatami. Niestety sztucznie barwione powoli zaczynają tracić intensywnie niebieską barwę.





Pozdrawiam serdecznie :)