Wyjątkowo często widywaliśmy rudziki w naszym ogródku. Okazało się, że dosłownie przy samych drzwiach w metalowym ustrojstwie (palenisku) mojego męża uwiły sobie gniazdko. Staraliśmy się im nie przeszkadzać, ale miejsce było tak niefortunne, że musiały się pogodzić z naszą obecnośćią. Niebawem wyszło na jaw, że w gniazdku są cztery pisklęta. Kot, choć mało jeszcze kumaty w sprawach zdobywania pożywienia dostał bana na wychodzenie z domu ;) Wczoraj siedząc z córcią w ogródku, zobaczyłyśmy jak pisklęta opuszczają gniazdo. Potrafiły podfrunąć kilka metrów po czym chowały się pomiędzy roślinami. Wieczorem podlewając ogródek ostrożnie wybierałm miejsca gdzie stawiam stopy i leję wodę. Nie musiałam jakoś specjalnie szukać młodych bo jeden z nich usadowił sie na pomidorowym krzaczku, dosłownie na wyciągniecie ręki i bacznie mnie obserwował :) Nigdy jeszcze nie widziałam piskląt rudzika. Cieszę się że para szczęśliwie wyprowadziła młode z gniazda.
Z moim kiepskim aparatem nie udało mi się zrobić ładnego zdjęcia dorosłym ptakom więc skorzystałam z Wikipedii.
Poniżej już moje zdjęcia.
Ciepła pogoda sprawiła, że ogródek zmienia się z dnia na dzień. Uporządkowałam sobie kącik do siedzenia, gdzie kawa smakuje o wiele lepiej :)
Miejsce jest fajnie osłonięte. Z jednej strony, obok pergoli mam postawioną bardzo dużą donicę w której posadziłam cukinię Trombettę. Jej liście niebawem i tu zasłonią widok na nasz kącik :)
Zakwitły kolejne kwiaty, które cieszą moje oczy. Tym razem naparstnica.
Pozdrawiam serdecznie :)