Miłej niedzieli :)
niedziela, 29 marca 2015
158. Fée Bleu v 2
Dzisiaj kolejna odsłona Fée
Bleu. Niewiele miałam czasu na haftowanie więc i postępy dość
marne. Cieszy mnie jednak fakt , że w tym ogólnym moim zabieganiu i
tak udaje mi się po kilka krzyżyków od czasu do czasu postawić :)
piątek, 13 marca 2015
157. Oprawiony lisek i oficjalne otwarcie sezonu ogródkowego :)
Niedawno
przypomniałam sobie, że nie pokazywałam jeszcze oprawionego Liska,
który już od jakiegoś czasu dumnie wisi obok innych Nimuë :)
Z racji kiepskiego oświetlenia i kiepskiego sprzętu fotograficznego sesję robiłam w ogródku i takowa chyba bardziej do mnie przemawia :)
Ramka taka jak u innych moich haftów z tej serii i jak zwykle bez szybki.
Pogoda ostatnimi dniami
nieco nas rozpieszcza, więc korzystając z tego faktu, wczoraj gdy moja
najmniejsza pociecha miała drzemkę, a starszak przebywał w
przedszkolu zaszyłam się w ogródku próbując nieco ogarnąć
temat. Ogródek jest bardzo zaniedbany i nie chodzi tu tylko o prace
porządkowe po zimie.
Co nieco ogarnełam, ale można by uznać, że to kropla w morzu potrzeb i pomimo niewielkich jego gabarytów jest sporo do zrobienia.
Praca w ogródku, to dla mnie sama przyjemność i lubię tego typu wysiłek, więc płakać nie będę. Jedynie nad czym mogę zapłakać, to nad ciągłym brakiem czasu na te moje dodatkowe zajęcia :)))
Tak czy siak, ogłaszam sezon ogródkowy u mnie za otwarty ;)
Z racji kiepskiego oświetlenia i kiepskiego sprzętu fotograficznego sesję robiłam w ogródku i takowa chyba bardziej do mnie przemawia :)
Ramka taka jak u innych moich haftów z tej serii i jak zwykle bez szybki.
Co nieco ogarnełam, ale można by uznać, że to kropla w morzu potrzeb i pomimo niewielkich jego gabarytów jest sporo do zrobienia.
Praca w ogródku, to dla mnie sama przyjemność i lubię tego typu wysiłek, więc płakać nie będę. Jedynie nad czym mogę zapłakać, to nad ciągłym brakiem czasu na te moje dodatkowe zajęcia :)))
Tak czy siak, ogłaszam sezon ogródkowy u mnie za otwarty ;)
Pozdrawiam serdecznie :)
sobota, 7 marca 2015
156. Spotkanie i pierwsza odsłona malinek – V. Enginger.
W poprzednią sobotę
odwiedziła mnie Gosia wraz z mężem i dzieciaczkami.
Post miał być napisany już kilka dni temu, ale jak to często bywa niedane mi było wcześniej się za to zabrać...
Było super. Dzieciaki się wybawiły, a my mogliśmy trochę pogadać.
Dużo by pisać, ale tak w skrócie, to czas spędzony w przemiłym towarzystwie :)
Oczywiście Gosia nie była by sobą, gdyby nie przytachała ze sobą góry prezentów dla mnie i moich szkrabów :)
Wojtuś i Julcia zostali obdarowani superaśnymi czapkami godnymi szefa kuchni oraz ręczniczkami kuchennymi, dzięki czemu każde nasze wspólne pieczenie stanie się jeszcze większą atrakcją :)
Dodatkowo uroczy zestaw wielkanocnych figurek do własnoręcznego pomalowania i mnóstwo słodyczy :)
Ja dostałam śliczne puszki do kuchni oraz przepiśnik, na kupno którego zaczajałam się już od jakiegoś czasu, ale ciągle o nim zapominałam. W końcu będę mogła poskromić swoje wszędzie fruwające karteluszki, zapisane w pośpiechu i zawierające wyłącznie sprawdzone przepisy :) Ciekawe skąd ona o tym wiedziała?;)
Wszystko to w cudnych kolorkach :)))
Gosiu DZIĘKUJEMY!
Dzisiaj chcę jeszcze pokazać począteczek kolejnego haftu jaki niedawno zaczęłam – malinki V. Enginger, którym się oprzeć nie zdołałam :)
Dziękuję za wszystkie Wasze komentarze, bez których
prowadzenie bloga nie byłoby takie przyjemne :)
Post miał być napisany już kilka dni temu, ale jak to często bywa niedane mi było wcześniej się za to zabrać...
Było super. Dzieciaki się wybawiły, a my mogliśmy trochę pogadać.
Dużo by pisać, ale tak w skrócie, to czas spędzony w przemiłym towarzystwie :)
Oczywiście Gosia nie była by sobą, gdyby nie przytachała ze sobą góry prezentów dla mnie i moich szkrabów :)
Wojtuś i Julcia zostali obdarowani superaśnymi czapkami godnymi szefa kuchni oraz ręczniczkami kuchennymi, dzięki czemu każde nasze wspólne pieczenie stanie się jeszcze większą atrakcją :)
Dodatkowo uroczy zestaw wielkanocnych figurek do własnoręcznego pomalowania i mnóstwo słodyczy :)
Ja dostałam śliczne puszki do kuchni oraz przepiśnik, na kupno którego zaczajałam się już od jakiegoś czasu, ale ciągle o nim zapominałam. W końcu będę mogła poskromić swoje wszędzie fruwające karteluszki, zapisane w pośpiechu i zawierające wyłącznie sprawdzone przepisy :) Ciekawe skąd ona o tym wiedziała?;)
Wszystko to w cudnych kolorkach :)))
Gosiu DZIĘKUJEMY!
Dzisiaj chcę jeszcze pokazać począteczek kolejnego haftu jaki niedawno zaczęłam – malinki V. Enginger, którym się oprzeć nie zdołałam :)
Dziękuję za wszystkie Wasze komentarze, bez których
prowadzenie bloga nie byłoby takie przyjemne :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)