poniedziałek, 29 grudnia 2014

148. Ciągle zaskakuje... oraz Jabłuszko v 2




   Od razu ostrzegam: dzisiaj mnie wzięło na pisanie i będzie dłuuugo i niekoniecznie na temat :)))






  Od paru ładnych lat mieszkamy w Anglii i w sumie to powinnam się już przyzwyczaić do niektórych tutejszych nawyków, wybryków (sama do końca nie wiem jak to określić). Okazuje się jednak, że nie, że Anglia, a raczej Anglicy wciąż mnie potrafią nieźle zaskoczyć :))) Czasami pozytywnie, ale też i negatywnie.



Ale zacznę od początku :)
Cała niedzielę spędziłam w łóżku ogarnięta niemocą, niezdolna do tego, żeby się dziećmi zająć w jakikolwiek sposób (dobrze, że Męża mam najlepszego na świecie:) ) myśląc, że płuca wypluję. Dzisiaj rano Mąż na całe moje szczęście zarządził, że do lekarza iść MUSZĘ !!!
Nie mając siły się spierać (bo mnie do lekarza wysłać nie jest sprawą łatwą) zaczęłam dzwonić...Automatyczna sekretarka poinformowała mnie, że jestem 14-ta w kolejce po czym uraczono mnie jakąś dyskotekowa muzyką o sporej dawce basów w sam raz na moją bolącą głowę! Wyciszyłam ją jak tylko się dało i po kilkunastu minutach przełączono mnie do następnej kolejeczki, ale tym razem muzyka była spokojna i o wiele przyjemniejsza :)
Jak już odczekałam swoje telefon odebrała recepcjonistka i poinformowała mnie, że niestety do lekarza się już dzisiaj nie dostanę z braku miejsc, ale jeśli nie jest to sprawa bardzo prywatna, to może mnie umówić z pielęgniarką...
No i tu powinniście zobaczyć moją minę. Jak to z pielęgniarką?!!!



Pani dodała, że pielęgniarka być może będzie mi w stanie pomóc, na co ja odparłam niezbyt grzecznie, ze nie sądzę, ale kilku zdaniach zachęty z jej strony ustaliłyśmy wizytę za jakąś godzinkę.



Dzisiaj było u nas dość mroźno. Jak czytamy na Interii: ,, Minionej nocy w Wielkiej Brytanii termometry pokazały najniższą w tym roku temperaturę, minus 9 stopni Celsjusza. Brytyjskie biuro meteorologiczne wydało komunikat, który wyznacza trzeci stopień zagrożenia dla środkowej i północnej Anglii, tylko o jeden poniżej katastrofy żywiołowej ''
Informację wkleiłam celowo, bo jest dość istotna do części dalszej moich dzisiejszych wywodów :)
Mąż rozmroził mi samochód i nastawiona niezbyt optymistycznie pojechałam do przychodni.
A tam moi drodzy miłe zaskoczenie. Pani pielęgniarka podeszła do sprawy bardzo profesjonalnie i w moim odczuciu niejeden tutejszy lekarz mógłby od niej nauki pobierać ;)
Sprawdziła temperaturę, ciśnienie i natlenienie krwi, zajrzała do gardła, osłuchała i przepisała mi ANTYBIOTYK. Jakież było moje zdziwienie, że nie zakończy się to słynnym Paracetamolem.
Receptę musiał tylko podpisać lekarz i mogłam iść do apteki.



A tam DZIWY :)



Musiałam chwilkę poczekać, aż odetną mi odpowiednią ilość tabletek z jakiegoś większego listka, no więc sobie siedzę i chcąc nie chcąc zerkam na ludzi.



Patrzę a tu Pani w średnim wieku stoi w kolejce do kasy ubrana we wzorzystą piżamę. Dodatkowo dół piżamy wciągnięty w skarpety (choć tu może i wytłumaczenie by się znalazło, jeśli niewiasta rowerkiem przyjechała) Do kompletu lekkie tenisówki w czerwonym kolorze...
Dalej mój wzrok padł na parę z małym chłopczykiem, na moje oko poniżej roczku. Kaszlało to dzieciątko równie mocno jak ja, a rodzice trzymali je na rękach w samych śpioszkach i bez czapeczki.
No dobra ktoś może powiedzieć, że w końcu w aptece to i ogrzewanie być musi, no zgadza się, ale jakież było moje zdziwienie, kiedy cała trójkę w tym samym przyodzieniu, a raczej bez kilka minut później spotkałam spacerujących po parkingu!!!
Ja rozumiem, że przegrzewanie dzieci to nie jest zbyt dobre, ale ,,podmrażanie'' też nie może służyć niczemu dobremu...
W Polsce to pewnie para zostałaby skuta w kajdanki i oskarżona o narażenie życia i zdrowia niemowlęcia.



Takież to ciekawe osobistości można spotkać w naszym małym miasteczku :)





A jeszcze żeby tak bez zdjęć nie było, to kolejna odsłona mojego obecnego haftu.





I tym miłym akcentem kończę dzisiejszą pisaninę :)
Dużo zdrówka Wam życzę :)