Długo już nie haftowałam i zaczęło mi bardzo brakować tej czynności. Postanowiłam dokończyć myszkę Beatrix Potter i zabrać się za dawno już zapomniane porzeczki V.Enginger.
Szydełko chwilowo poszło w odstawkę.
Mój ogródek nadal wymaga dużo pracy i czasu, którego niestety nie mam za dużo. Zdołałam jednak uprzątnąć ścięty żywopłot i pomalować płot, choć pogoda robiła co mogła, żeby mi w tym przeszkodzić. Stary płot, który pewnie z 10 lat nie był malowany (aż dziw, że jeszcze stoi) wchłaniał farbę litrami. W efekcie dokupiłam kolejne 5 litrów farby! Po drugim malowaniu nie było widać zbytniej różnicy. Dopiero po czwartym zobaczyłam zadowalający efekt i cieszę się, że mam to już za sobą :)
Teraz myślę nad tym jakie krzewy przy nim posadzić. Po głowie chodzą mi zimozielone różaneczniki, ale kto wie, czy do jesieni nie zmieię zdania :)
Pozdrawiam cieplutko :)