czwartek, 31 lipca 2014

131. Święty Jan Paweł II - ukończony.

   Obraz zaczęłam haftować w październiku 2013 z dłuższymi bądź też krótszymi przerwami, a skończyłam go kilka dni temu. Jeszcze nie jest oprawiony, ale jak to uczynię to z pewnością się pochwalę :)
Teraz z czystym sumieniem wracam, do tego, co lubię najbardziej - do Nimuë :) 
Tempo pracy i w tym przypadku nie będzie zawrotne, ale najważniejsze, że powolutku krzyżyk po krzyżyku będzie przybywać :)
   



Miłego dnia :)
 



środa, 16 lipca 2014

130. Sposób na krótkie dżinsy.

  Kilka miesięcy temu kupiłam synowi dwie pary spodni o odpowiednim co do wieku, a nawet większym rozmiarze. Po powrocie do domu odcięłam metki i schowałam spodnie do szafy, zadowolona, że ten zakup mam już z głowy. Jakież więc było moje zdziwienie i złość zarazem, gdy kilka dni później okazało się , że nogawki są za krótkie! Nie było innej rady trzeba było kupić kolejne spodnie, a z tych krótkich, jak mi już złość minęła postanowiłam zrobić takie dłuższe spodenki, sięgające poza kolanka.

  Od razu zaznaczam, że pomysł nie jest mojego autorstwa, lecz znaleziony gdzieś w otchłani internetu kilka lat temu. 
Pokażę jak podwinąć/skrócić spodnie dżinsowe, bo sposób jak dla mnie jest rewelacyjny i może się komuś przydać.
Nadaje się do spodni o raczej prostym kroju. 
 

 Jakość zdjęć niestety pozostawia wiele do życzenia. Robione były późną nocą, ponieważ w ciągu dnia taka praca nie wchodzi w grę, ze względu na moich małych pomocników :)))


  Spodnie podwijamy i przypinamy szpilkami na odpowiednią długość, pamiętając o tym, że ich długość po skończeniu będzie wyżej, tu gdzie obecnie jest oryginalny koniec nogawki przedłużony o jej szerokość (od szpilek w górę).  

Następnie szyjemy bardzo blisko brzegu nogawki. 


Na tym etapie można jeszcze wszystko ,,odkręcić'' :)
Jeśli jesteśmy absolutnie pewni (odwrotu nie będzie), że wszystko jest po naszej myśli możemy obciąć tą zawiniętą część,  zostawiając 0,5 – 1 cm odstępu od miejsca naszego zszycia.

Następnie odginamy do dołu pierwotny dolny szew spodni i go rozprasowujemy.




 
Tak wyglądają spodnie po skróceniu z zachowaniem oryginalnego dołu nogawek :) 



Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za każde miłe słowo tutaj pozostawione :) 

piątek, 11 lipca 2014

129. Łosoś w cieście francuskim eksperymentalnie :)

Witajcie :)

  Jako, że w naszej rodzinie mięsa w piątki się nie jada często w te dni mamy naleśniki na słodko. Trochę mi się one ostatnimi czasy przejadły i postanowiłam zrobić coś innego. Zachciało mi się łososia ze szpinakiem w cieście francuskim. W zamrażalniku było kilka filetów łososia, ale ani grama szpinaku! Miałam natomiast świeżą, żółtą fasolkę szparagową. Niezbyt podobne jedno do drugiego, ale podobno chcieć to móc :). Fety też akurat w domu nie było, ale był w lodówce serek z chrzanem.
  Do sklepu jakoś nie było mi po drodze, a szybki wypad po kilka rzeczy z dzieciakami niestety nie wchodzi w grę :)

  Zrobiłam więc tak: na cieście francuskim (całe szczęście miałam, bo nie wiem, czym mogłabym je zastąpić :)) położyłam po kilka ugotowanych fasolek, na to filet z łososia, na wierzch trochę soku z cytryny i serka z chrzanem, po czym pozawijałam na przemian porozcinane w paski brzegi ciasta.
Wierzch posmarowałam rozmąconym jajkiem, a dokładnie zrobił to mój mały pomocnik:)
Całość upiekłam na złoty kolor.
  Żeby tak łyso na talerzu nie było i reszta fasolki się nie zmarnowała, na masełku podsmażyłam
fasolkę z bułką tartą.
  Do tego sos zrobiony z jogurtu naturalnego wymieszanego ze śmietaną z dodatkiem soku z cytryny,
odrobiny soli i pieprzu oraz sporej ilości drobno posiekanego koperku.
Jak dla mnie i mojej rodzinki obiad zasługuje na powtórkę :)




Pozdrawiam serdecznie :)

piątek, 4 lipca 2014

128. Ciasteczka Franklina :)

    Czytanie bajek przed snem Wojtusiowi, a teraz przy okazji także Julii stało się codziennym rytuałem. Synek jest już w takim wieku, że ładnie słucha, wyobraża sobie różne rzeczy i zadaje sporo pytań :)

  Niestety, naszym zdaniem nie wszystkie bajki, z różnych powodów nadają się do czytania dzieciom.

   Seria książeczek o żółwiu Franklinie wybrana i zakupiona przez tatusia jest godna polecenia.
W jednej z nich Franklin wraz ze swoim przyjacielem Misiem pieką ciasteczka, którymi mają się podzielić ze swoimi siostrami...
Nie będę dalej opisywać jak się historia potoczyła, bo przecież mogłabym komuś popsuć przyjemność czytania :)))

  Wracając jednak do ciasteczek, to po przeczytaniu bajki zapadła decyzja, że musimy takie upiec.
Nic trudnego, bo przepis jest w książeczce. Całe szczęście, że tym razem Franklin zdecydował się na ciasteczka bez muszek :)))
Następnego dnia dokupiliśmy brakujące składniki i zabraliśmy się ostro do roboty :)
Wojtuś w największym skupieniu odmierzał, mieszał wszystkie składniki i formował ciasteczka :)
W iście ekspresowym tempie powstało sporo chrupiących, smacznych ciasteczek, którymi zajadała się cała nasza rodzina :) 





 
 

   Jeszcze prośba: kliknijcie proszę na świnkę, która jest na pasku bocznym w prawym, górnym rogu. Może ktoś będzie mógł pomóc w taki, czy inny sposób...